Kallos Algae | Maska idealna


Oto jeden z najbardziej udanych prezentów świątecznych jakie dostałam, a dokładniej maska Kallos Algae, którą intensywnie używam przez ostatni miesiąc. Maska spisuje się rewelacyjnie na moich włosach i nie pożegnam się z nią szybko!

Od producenta:
Nawilżająca Maska do Włosów Kallos Alga z ekstraktem algi i oleju oliwkowego. Aktywne składniki ekstraktu algi przedostają się do wnętrza włókien włosów, dogłębnie nawilżają, odżywiają i odbudowują uszkodzone, nieżywotne włosy. Zawartość oleju oliwkowego sprawia że włosy stają się bardziej jedwabiste i pełne wspaniałego połysku.

Z alg mamy tu: wyciąg z morszczyna pęcherzykowatego, wyciąg z listownicy palczastej, spirulinę, ekstrakt z alg czerwonych oraz ekstrakt z alg brunatnych.



Nie będę się rozpisywać czy opakowanie jest wygodne czy nie. Jest litrowe, więc zależy jak planujemy używać maski, ja w ciągu 5 tygodni zużyłam ponad 2/3 opakowania co wynikiem jest dla mnie zadowalającym i już planuję zakup kolejnego litrowego Kallosa. Zdaję sobie sprawę że dla niektórych litr to rok używania, ja używam jej po każdym myciu włosów czyli codziennie, z małymi wyjątkami na Baleę Oil Repair.


Maska jest zbita i bardzo przyjemnie pachnie, czego wcześniej nie spotkałam ani u Serical Al Latte ani u wersji różowej Silk. Kallos Algae jest naprawdę bardzo przyjemna w użyciu! I pewnie dlatego tak szybko mi idzie ;)

Uwielbiam ją solo ale także stuningowaną, raz wychodzi gorzej (patrz: tutaj) a raz lepiej, ale wciąż z przewagą tego drugiego. Zapach utrzymuje się barrdzo długo na włosach i mi to bardzo pasuje!

Plusy:
- cena ok 10 zł/ 1000 ml
- wygładza
- nawilża: włosy są cięższe, nawet po użyciu suszarki
- ujarzmia niesforne kosmyki: mój odwieczny problem został zażegnany
- nie obciąża
- włosy są prostsze
- pięknie pachnie
- nie podrażnia skalpu
- działa nałożona zarówno na chwilę jak i na pół godziny
- nadaje się do mycia włosów (info dla dziewczyn które lubią takie praktyki) u mnie włosy są bardziej domyte niż po szamponach Alterry czy Alverde

Minusy:
- oprócz dostępności: internet albo oddalone o 100 km Hebe to brak!


Czy warto kupić?
Na pewno tak! A jak wasze włosy szczególnie lubią algi to Kallos Algae jest naprawdę świetną inwestycją, bo za małe pieniądze dostaniecie fajną algową maskę ;) Jeśli zaś nie polubicie się z tym produktem to zawsze można go zużyć do mycia włosów, gdzie spisuje się równie dobrze co delikatne szampony.


14 komentarzy:

  1. Gdyby tylko był w moim Hebe ... ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten akurat był kupiony w poznaniu w hebe, ale myślę że mają dostawy w miarę rozsądnych odstępach czasowych, więc powinnaś go upolować ;)

      Usuń
  2. U mnie spisuje się tak sobie... duuużo lepszy dla moich włosów jest Kallos Keratin albo Banana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Keratin jest też bombowy i go uwielbiam!;) ale banana jeszcze nie miałam ;)

      Usuń
  3. Ja niestety nie mam pojęcia czy moje włosy polubiłyby się z tym produktem. Mam jednak algii w proszku w domu i może niedługo coś z nich ukręcę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm, patrzę na tą oliwę w skłądzie i chyba jutro pobiegnę do hebe : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Kusi mnie ta maska juz od jakiegos czasu, mimo, ze dotychczas Kallos bananowy i keratynowy srednio sie u mnie spisaly ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Żałuję, że nie skusiłam się na tą maskę, jak ostatnio je zamawiałam, no ale cóż.. następnym razem wypróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nigdy nie używałam niczego z algami do włosów, ale za taką cenę z pewnością się skuszę na tego kallosa :) Jeśli się nie sprawdzi będę nim myła włosy, a w ostateczności ogolę nogi :D

    OdpowiedzUsuń
  8. a słyszałam że kallosów się nie powinno używać tak często, bo się włosy za bardzo przyzwyczajają i po czasie nic z nimi nie robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja po 5 tyg niemalże codziennego używania tego nie widzę, więc myślę że to w sumie jak ze wszystkim że to sprawa indywidualna ;)

      Usuń
  9. Ja również używałam tej maski, ale nie mogę powiedzieć o niej nic równie wspaniałego :( Solo nie robiła z moimi włosami absolutnie nic, więc żeby tylko ją zużyć dodawałam oleje, humektanty i generalnie wszystko co mi wpadło w ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam wersję bananową ale nie jest u mnie jakimś wielkim hiciorem ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. to był mój pierwszy Kallos i też jestem zadowolna. ale myć włosów jeszcze nim nie próbowałam..

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 RedHairCare Blog , Blogger