Receptury Babuszki Agafii | Maska do włosów Jajeczna - hit czy kolejny rosyjski kit?

Receptury Babuszki Agafii | Maska do włosów Jajeczna - hit czy kolejny rosyjski kit?
Duuużo się naczytałam pozytywnych opinii na blogach o tej maseczce i dwóch jej siostrach: łopianowej i drożdżowej, więc pomyślałam że i ja też muszę którąś koniecznie wypróbować! Przyznam się szczerze że u mnie w koszyku wylądować miała drożdżowa, ale się tak zakręciłam że wrzuciłam jajeczną ;) 

Opis produktu:

Co przyczyniło się do zniszczenia moich włosów.

Co przyczyniło się do zniszczenia moich włosów.
Zawsze dbałam o włosy, nakładałam odżywki, maski, zabezpieczałam końcówki, czasami stosowałam wcierki i oczywiście brałam suplementy, ale mimo to moje włosy przypominały w dotyku gumę, nie rosły i się niesamowicie łamały. Długo zajęło mi odkrywanie tego co naprawdę szkodzi moim włosom, bo wcześniej byłam przekonana że to co niżej wymienię nie miało aż tak złego wpływu i przyczyna leży zupełnie gdzie indziej, podejrzewałam różne choroby oraz to że moje włosy po prostu takie są i nic nie da się z nimi zrobić. Pewnego dnia moje włosy były już w tak beznadziejnym stanie że pomocy zaczęłam szukać na internecie i... wpadłam w sidła włosomaniactwa.
maj 2014
To co najbardziej niszczyło mi włosy i widzę to z perspektywy czasu:


1. Farby chemiczne

Niestety ponad 6 lat temu po raz pierwszy pofarbowałam włosy i tak już zostało. Moim podstawowym błędem myślę że było to że za każdym razem używałam innego odcienia innej farby oraz to że zawsze nakładałam farbę na całość włosów, nigdy nie robiłam samych odrostów, więc można się domyśleć w jakim stanie były końcówki które farbowane były co miesiąc a nawet częściej. Nie umiałam dobrać dobrze farby, wiem że niektóre mniej niszczą włosy, ale ja uwielbiałam palette (!). 

Pojedyńcze włosy mam cieńkie, więc po rozchyleniu łuski aby wniknął barwnik niesamowicie się łamały. Nie miałam uczulenia (chyba) na żadną farbę, ale tradycyjnie wzmagały mi one wypadanie.

zdjęcie z grudnia 2012:

Odstawiając farby chemiczne zauważyłam dużą poprawę kondycji włosów. Teraz farbuję henną, bo nie podoba mi się mój naturalny kolor. 


2. Prostownica i tona lakieru do włosów
Nigdy się do końca nie pogodziłam z tym że moje włosy nie są proste, tylko falowane, a z przodu pojedyńcze kosmyki są spiralkami. Uwielbiałam prostować włosy (łatwiej się układa proste niż podkreśla skręt fal) co mi bardzo często nie wychodziło łatwo, bo włosy mam oporne na rozprostowanie na druty (nawet fryzjerzy często mieli z tym problem). Skutkowało to jeżdżeniem prostownicą z uporem maniaka i uwieńczeniem dzieła lakierem do włosów. Dużą ilością lakieru. Oczywiście używałam kosmetyków termoochronnych, ale one wiele nie pomagają przy codziennym prostowaniu, czasami po 2 razy, a i zdarzało mi się często że polakierowane włosy jeszcze prasowałam, bo lepszy efekt. 
Po prostowaniu brak objętości, więc i lakier również lądował przy skórze głowy.

Lakier obecnie używam od święta, włosy układam na ulubiony bezalkoholowy żel do włosów Artiste fioletowy - wychodzi taniej i zdrowiej ;) prostownica leży w szafie, czasami zdarza mi się niektóre zbuntowane pasma prostować, ale nigdy nie dojeżdżam do samych końcówek.


3. Zbyt dużo alkoholu w kosmetykach
Niektórym włosom szkody to nie robi, u mnie siał on spustoszenie, włosy w całości były ładne, ale pojedyńcze kosmyki wołały o pomoc. Skalp przetłuszczał mi się bardzo szybko, włosy nie miały objętości, może że podrasowałam je lakierem. Odżywki do spłukiwania: alkohol, odżywki w spreyu: alkohol, jedwab do włosów: biosilk, dobrze że chociaż szampony w miarę okej kupowałam :/ 
  Prawdę mówiąc wyeliminowanie tego było dla mnie jednym z trudniejszych zadań, zaczęłam to odkrywać i zmieniać przy czytaniu składu, ale też z początku nie wiedziałam że np Cetearyl Alcohol jest dla włosów dobry i już całkiem głupiałam w drogeriach, bo on jest wszędzie :P


Staram się czytać uważnie składy i cały czas się uczę co jest dobre a co nie dla włosów. Po zmianie kosmetyków widzę że moje włosy nawet mają objętość i jak użyje dobrych kosmetyków to wytrzymują 2 dni bez mycia.


4. Czesanie czym popadnie
...i rozrywanie końcówek, a czasami włosów w połowie, jednym słowem tam gdzie był kołtun włosy nie przeżyły. Prawdę mówiąc to niedawno dopiero sobie uświadomiłam i wywaliłam plastikowe grzebienie.

Włosy czeszę teraz szczotką TT i z naturalnego włosia, staram się je nie szarpać, kołtuny rozplątuję palcami.

5.Wycinanie końcówek zwykłymi nożyczkami
To moje niegdyś ulubione zajęcie, na nudnych lekcjach potrafiłam się bunkrować w ławce i ścinać rozdwojone pięciokrotnie i więcej końcówki, które wyglądały dosłownie jak pędzle;) Oczywiście zwykłe nożyczki miażdżyły mi końcówki i miałam białe kulki po ścięciu, ale zawsze satysfakcja była że pozbyłam się pędzli.

Zainwestowałam w nożyczki fryzjerskie Jaguar, włosów rozdwojonych mam coraz mniej, ale zdarza mi się przysiąść i robić porządek. 



Co do silikonów:
Nie szufladkuję ich razem z zniszczeniem moich włosów, bo wiem że gdybym używała kosmetyków ich pozbawionych to włosów po tym co robiłam pewnie bym nie miała, fakt faktem wzmagały u mnie przyklap, ale bez nich moje włosy nie dałyby sobie nigdy rady, bo jest ich bardzo mało są zbyt cieńkie i delikatne ;)

Pewnie znalazłabym milion innych rzeczy które się przyczyniły do złej kondycji moich włosów możliwe że to np dieta, ale wciąż sama z tym walczę i powoli mi to idzie ;)

Green Pharmacy, Masło do ciała Drzewo herbaciane i zielona glinka - mój must have na cieplejsze dni

Green Pharmacy, Masło do ciała Drzewo herbaciane i zielona glinka - mój must have na cieplejsze dni
Szukając zamiennika na lato mojego ukochanego kremu z Isany, którego słodki budyniowy zapach zaczął mnie przy wyższych temperaturach drażnić, udałam się na zwiady do drogerii i zakupiłam masło do ciała z Green Pharmacy Drzewo herbaciane i zielona glinka w nadziei na coś lepszego, milszego dla nosa co przy okazji nawilży moją wrażliwą skórę.



Skład:
  Aqua (woda), Butyrospermum Parkii Butter (masło shea), Cyclopentasiloxane, Cetearyl Alcohol (emolienty), Ceteareth-20 (emulgator), Ethylhexyl Stearate (emolient), C12-15 Alkyl Benzoate (emolient, konserwant), Glyceryl Stearate (emolient) , Melaleuca Alternifolia Leaf Extract (olej z drzewa harbacianego), Illite (glinka zielona), Tocopheryl Acetate(antyoksydant), Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer(wpływa na konsystencje produktu), Parfum (zapach), Phenoxyetanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben (konserwanty), Hexyl Cinnamal, Linalool, Limonene, Geraniol (składniki kompozycji zapachowej), CI 19140, CI 42090 (barwniki)
Od producenta:
Aromatyczne, lekkie masło do ciała wspaniale pielęgnuje skórę, przywraca jej naturalną miękkość i elastyczność. Skóra staje się gładka, jędrna i przyjemna w dotyku. 
Ekstrakt z liści drzewa herbacianego działa antyseptycznie, przeciwzapalnie, ułatwia gojenie. Znakomita zielona glinka, bogata w minerały i fitoskładniki, ma własności przeciwbakteryjne, działa wygładzająco. 



Moja opinia:
Masełko ma zbitą maślaną konsystencję, ale rozprowadza się genialnie na skórze, bardzo szybko się wchłania i nie zostawia lepkiej tłustej warstwy, tak że zaraz po nasmarowaniu mogę się ubrać, co dla mnie jest bardzo ważne.


Zapach przeszedł moje oczekiwania, jest delikatny, herbaciany, nie męczy nosa, w sam raz na upały.
Produkt ma kolor jasno zielony i jest zamknięty w bardzo wygodnym opakowaniu: szerokim ale niskim słoiczku z brązowego plastiku, co bardzo ułatwia nabieranie kosmetyku. 
Mam skórę suchą, ale zdecydowanie mniej kosmetyków i olejków potrzebuje ona gdy robi się coraz cieplej, po zastosowaniu tego masła jest ona delikatnie nawilżona, efekt utrzymuje się przez cały dzień aż do ponownego mycia, jednak myślę że dla osób z bardzo suchą skórą ten efekt nawilżenia nie będzie wystarczający. Jako krem do rąk się te masło nie nadaje, ale do tego mam swojego ulubieńca Isanę 5%Urea, więc nie przeszkadza mi to w ogóle.
Co dla mnie ważne to masełko nie uczula, z czym mam problem szczególnie na nogach, gdzie lubią mi wyskakiwać różne wysypki po kremach i balsamach. 
Stosowałam je także po goleniu i nie zauważyłam większego podrażnienia, wręcz przeciwnie, masełko trochę ukoiło skórę.


Podsumowując:
Niedawno odkryłam serię z GP do pielęgnacji skóry, zawsze byłam bardziej zainteresowana produktami do włosów, jednak muszę przyznać że po przetestowaniu wielu kosmetyków do włosów to seria do ciała wydaje mi się o wiele lepsza i o ile nie zakupię ponownie nic do nakładania na głowę to nie wykluczam że po skończeniu opakowania tego masła nie kupię ponownego, choć na to zbyt szybko się nie zanosi, bo jest ono bardzo wydajne;)
 Jednym słowem polecam wypróbować.

Odżywka Timotei precious oils, drogocenne olejki - recenzja

Odżywka Timotei precious oils, drogocenne olejki - recenzja
Od dawna zabierałam się za recenzję tej odżywki. Kupiłam ją przechodząc się po Biedronce, nie kosztowała dużo, olejki w nazwie, zgrabna buteleczka - co mogło mnie bardziej skusić? Ale czy odżywka spisała się na moich włosach?


Skład:

Aqua (woda), Cetearyl Alcohol (emolient), Dimethicone (silikon), Stearamidopropyl Dimethylamine (naturalna odżywka do włosów), Jasminum Officinale Flower Extract (ekstrakt z jaśminu), Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej z słodkich migdałów), Cocos Nucifera Oil (olej kokosowy), Behentrimonium Chloride (konserwant, antystatyk), Paraffinum Liquidum (parafina), Amodimethicone (silikon), Cetrimonium Chloride (antystatyk, konserwant), Glycerin (gliceryna), Parfum (zapach), Sodium Chloride(chlorek sodu, wpływa na lepkość produktu), Dipropylene Glycol (humektant), Disodium EDTA (kompleksuje jony metali, wspomaga działanie konserwantów), PEG-7(koemulgator), Propylheptyl Ether , PEG-150(substancje powierzchniowo czynne), Distearate Lactic Acid, DMDM Hydantoin, Phenoxyethanol (konserwanty), Butylphenyl Methylpropional , Linalool (zapachy).
Skład całkiem fajny, olejki są i to nawet nie na szarym końcu.
Od producenta:
W delikatny sposób nawilża włosy. Bogata, upiększająca formuła z organicznym ekstraktem z jaśminu, drogocennym olejkiem arganowym oraz olejkiem migdałowym, która intensywnie nawilży nawet suche włosy aby uszlachetnić ich piękno. Delikatnie rozplątuje Twoje włosy, napełnia je żywym blaskiem i nadaje subtelny zapach. Pomaga uzyskać jedwabiste w dotyku i lśniące włosy każdego dnia(..) Dla uzyskania jedwabistej gładkości oraz błyszczących włosów stosuj razem z mgiełką Upiększającą Timotei Drogocenne Olejki.
0% parabenów 0% barwników
Sposób użycia:
Nałóż na mokre włosy, wmasuj we włosy, po chwili spłucz dokładnie.

Dozownik jest mały, w nakrętce, wystarczy nacisnąć i pokazuje się dzióbek, przy konsystencji tej odżywki to nie najlepszy pomysł, ale za to butelka pozostaje czysta.

Zapach jest ciężki, utrzymuje się na włosach przez jakiś czas, konsystencję odżywka ma zbitą co rzadko spotykam u odżywek. 


Działanie / Czy obietnice producenta są spełnione?

Piękny opis produktu, aż chce się nakładać na włosy! Ale niestety moje się z tą odżywką średnio polubiły, musiałam na nią znaleźć sposób, a dodam że moje włosy naprawdę uwielbiają oleje.
Zacznijmy od tego że odżywka nałożona po myciu obciąża niemiłosiernie moje włosy, tak że rano myte na wieczór wyglądają nieświeżo. Zapach męczy mój nos, nakładanie tej odżywki to dla niego katorga. Ułatwia rozczesywanie, ale to według mnie podstawa w odżywkach.  Nie odczuwam nawilżenia na włosach, błyszczą się też tak jak zwykle. Nałożyłam ją raz także na skalp i osobom z wrażliwą skórą nie polecam tego robić, swędzi przez cały kolejny dzień, a ja wrażliwcem nie jestem.
.
Ta odżywka sprawdza się za to nakładana przed myciem na same końcówki (stosuję metodę włosów OMO, więc zawsze coś kładę przed szamponem) i w taki sposób zamierzam ją wykończyć. Dodatkowo jest bardzo treściwa i nie trzeba nakładać jej dużo przez co jest wydajna.

Moje włosy z czasem robią się coraz bardziej wybredne, nigdy wcześniej nie pomyślałabym że nie pokochają się z odżywką o takim składzie, ale jak widać lubią płatać mi figla ;)

 Ze względu na obciążenie włosów nie kupię jej ponownie. 


Używacie odżywek tej firmy? Mi się pierwszy raz zdarzyło;)

Keratynowe prostowanie | Encanto do brasil po raz pierwszy.

Keratynowe prostowanie | Encanto do brasil po raz pierwszy.
Jako że jestem urodzoną falowaną głową to odkąd pamiętam zawsze marzyły mi się proste jak druty włosy. Oczywiście na początku było palenie włosów non stop, potem włosomaniactwo i prostownicowy odwyk, a ja dalej niezadowolona bo z jednej strony szkoda włosów, a z drugiej wieczne zdenerwowanie z kręciołków dookoła głowy, z którymi źle się czuję.
Przyznaję się bez bicia że zaczęłam ukradkiem znów prostować włosy, ale jakimś cudem pomyślałam żeby pogrzebać na necie za jakąś alternatywą i przez to w moje ręce wpadł zestaw do keratynowego prostowania Encanto do Brasil. Trochę się czaiłam i bałam przed użyciem tego na własną rękę, ale ostatecznie w deszczowy dzień siadłam i stwierdziłam że raz kozie śmierć, czas to w końcu użyć!

końcówki przed i 2 tygodnie po zabiegu: 

Za buteleczki pojemność 50 ml zapłaciłam 64 zł. Zostało mi z każdej po 1/3 opakowania, zamówiłam je stąd KLIK.
dostałam takie 3 buteleczki jak na zdjęciu, ale gdzieś mi się zapodziała jedna.
źródło:grafiki google

Zabieg z opisu wydaje się skomplikowany, mi on trudności nie sprawił, korzystałam z instrukcji stąd KLIK i stąd KLIK.
Całość zajęła mi niecałe 4 godziny.
Efekt zaraz po na moich włosach + więcej zdjęć jest w aktualizacji majowej link tu KLIK :









Co mogę powiedzieć odnośnie samodzielnego wykonania zabiegu?

Uważajcie na oczy! Keratyna i odżywka po bardzo szczypie przy prostowaniu grzywki. Moje oczy nie są nadwrażliwe i nic z tych rzeczy, ale płakałam jak bóbr przez co część grzywki która najbardziej się zwija nie została dobrze doprasowana i już po 3 myciu miałam rulonik :/  Prawdę mówiąc nie umiałam nigdy wyprostować włosów na 'deski' i głównie dlatego odkładałam ten zabieg, ale z keratyną poszło mi super i deski mi się zrobiły bez problemu.
Nie wolno wiązać włosów do kolejnego prostowania, ja swoich nie wiązałam i nie myłam przez 2 dni, po tym czasie umyłam je i wyprostowałam raz jeszcze.


Kosmetyki które zaplanowałam używać:

Nie polecane jest stosowanie produktów z  mocnymi detergentami i alkoholem na przodzie składu, gdyż ponoć keratyna się szybciej od nich wypłukuje, najlepsze są szampony dla dzieci typu Hipp, Babydream, lub te z bardziej naturalnym składem Alterra, Alverde (z tym że tu znowu mamy alkohol z przodu).
Zalecane jest stosowanie odżywek i szamponów z  keratyną, ja wymieszałam resztkę odżywki d/s Joanny miód i cytryna z hydrolizatem keratyny z ZSK oraz używam odżywki w spreyu własnej roboty też wymieszanej z tym półproduktem.
Końcówki zabezpieczam olejkiem arganowym, włosy normalnie olejuję, tak jak wcześniej.


 oprócz tego co mam to polecane są odżywki i maski:

Garnier Awokado i Masło Karite
Artiste różowa, intensywnie regenerująca z keratyną (niestety ja jej w drogerii Natura nie widziałam od dawna)
Kallos, Karatin maska z proteinami mleka i keratyny
Biovaxy (tu też są bardzo dobre szampony!)
Bingo Spa, np Maska ze spiruliną i keratyną, pisałam o niej kiedyś tu KLIK

i inne zawierające w swoim składzie hydrolizat keratyny


Czy efekt się długo utrzymywał na moich włosach?
Wykonałam keratynowe prostowanie prostownicą nagrzaną do 210'C, bo moje prostownica nagrzewa się max do tylu stopni, choć powinno być przynajmniej 215, ale efekt nie jest najgorszy.
Włosy już po 2 tygodniach się lakko falują, te co wyrastają dookoła głowy zaczynają się 'barankować'.
Pocieszam się tym że są bardziej zdyscyplinowane i ten efekt się wciąż utrzymuje, mam nadzieję że zostanie tak na długo, bo o wiele łatwiej mi nad nimi zapanować ;)



zdjęcia robione bez większych przygotowań, typu czesanie i układanie


Czy było warto?

TAK! Włosy po keratynowym prostowaniu są o wiele gładsze, błyszczące i mocniejsze. Łatwiej się układają i rozczesują, mam znacznie mniej z nimi problemu. Końcówki są cięższe bo czuję je na plecach, co nigdy u mnie miejsca nie miało ;)
Zabieg wykonam ponownie, ale przy pomocy drugiej osoby i prostownicy która lepiej się nagrzewa, przynajmniej do tych 220'C żebym mogła cieszyć się dłużej lepszym efektem ;)

Co sądzicie o keratynowym prostowaniu? Wolicie proste czy falowane/kręcone włosy? ;)

L'biotica | Biowax | Intensywnie Regenerująca Maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania

L'biotica | Biowax | Intensywnie Regenerująca Maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania
Maseczki Biovaxu są już mi od dawna znane, używałam je na początku włosomaniactwa, potem przestałam, ale na szczęście jakiś czas temu sobie o nich przypomniałam. To pierwsze moje opakowanie z serii do włosów słabych ze skłonnością do wypadania. Kupiłam je ponieważ jakiś czas temu włosy leciały mi garściami i w panice szukałam czegoś co łagodnie działa na mój skalp przy okazji odżywiając włosy.

Nowości na kosmetycznej półce

Nowości na kosmetycznej półce
Cały czas uzupełniam swój zasób kosmetyków, nie wszystkie są mi koniecznie potrzebne, ale chęć posiadania i wypróbowania jest silniejsza od mojej woli ;) 
Ostatnio zaopatrzyłam się w te o to rzeczy, z którymi wcześniej nie miałam styczności:


szampony/maseczki/odżywki:



1. Maseczka Biovax do włosów ciemnych - miałam już chyba wszystkie maseczki z tej firmy oprócz tej, stąd mój wybór. Cena ok 15zł Super-Pharm
2. Szampon Biovax do włosów ciemnych - zawsze miałam ochotę na szampony z Biovaxu, ale jakoś nigdy wcześniej żaden w mojej ręce nie wylądował. wybrałam wersję do włosów ciemnych bo zdecydować się nie mogłam :) Cena 13zł Super-Pharm
3. Szampon Isana Intensiv-Pflege - nie pamiętam czy kiedykolwiek miałam szampon z tej firmy, ten wzięłam przy okazji wizyty w Niemieckim Rossmannie ze względu na cenę i pojemność. Pachnie bombowo!;) Cena niecałe euro
4. Odżywka Balea do włosów długich - znowu miałam problem z wyborem, bo Balea odżywek w tubce ma sporo, tą wzięłam bo miała najlepszy skład na pierwsze oko. Cena 1,45 euro DM
5. Szampon Alverde zielona kawa - wybrałam ten szampon ze względu na to że polska Alterra mnie zawiodła, a kosmetyki Alverde mają podobny skład i są też naturalne. Wzięłam tą wersję żeby porównać z szamponem Alterrą kofeina i biotyna KLIK. Cena 2,50 euro DM

oleje do włosów/zabezpieczanie końcówek


6. Olejek Heenara - szukałam olejku który wydobywa rude refleksy z włosów i ten wydał mi się w porządku :) zamierzam stosować go na długość i na skalp. Cena 14zł + przesyłka Allegro
7. Alverde Fluid na rozdwajające się końcówki - tu wygrała ciekawość, nigdy nie miałam bezsilikonowego produktu, który ma zabezpieczać końcówki. Cena ok 2,50 euro
8. Vatika Naturals Almond Oil - chciałam kupić czysty olej migdałowy, ale pośpiech wygrał i nie doczytałam składu, olej jest na bazie parafiny. Zamówiłam go przy okazji robienia większego zamówienia olei z Allegro. Cena 4 zł

coś do twarzy/ kolorówka


9. Alterra 2w1 emulsja czyszcząca - zakup na szybkiego. Szukałam czegoś delikatnego do mycia twarzy, bo woda mi ją lekko przesuszała. Cena ok 3 euro Niemiecki Rossman
10. Tołpa łagodny płyn miceralny do mycia twarzy i oczu - odkąd zauważyłam na półce produkty Tołpa miałam na coś chrapkę, nie potrzebowałam żadnych kremów i żelów to kupiłam sobie płyn miceralny, bo dawno żadnego nie miałam. Cena 17 zł Rossmann
11. i 12. Maybelline Master Shape brow pencil Soft Brown i Bourjois Khol& Kontour Ultra Black - skorzystałam z -49% w Rossmannie i wzięłam sobie coś droższego na co w normalnej cenie byłoby mi szkoda pieniędzy ;) pierwszy raz mam styczność z kredkami z tych firm. Cena keżdej ponad 25 zł bez promocji

I to na tyle;) Trochę mi się tego nazbierało, jestem ciekawa jak powyższe produkty u mnie się spiszą, część już otworzyłam, ale za krótko używam żeby mieć o nich opinię i ocenić ich działanie ;)

Make Me Bio | Beautiful Face | Krem dla skóry skłonnej do wyprysków.

Make Me Bio | Beautiful Face | Krem dla skóry skłonnej do wyprysków.


Krem Make Me Bio otrzymałam w lutym na spotkaniu bloggerek, używałam go od tego czasu aż do wczoraj gdy prześwietliłam etykietkę na której widnieje napis odnośnie daty ważności: 'Rok od daty produkcji', a na mojej etykietce data jest oto taka:

Przyznam się że nie wiem czy oznacza to początek czy koniec maja, ale krem odstawiłam i mimo tego że nie zaobserwowałam nic na skórze to nie będę kusić losu.


W ciągu dwóch i pół miesiąca stosowania zużyłam niewiele kremu i z resztą na razie nie mam pomysłu co zrobić :/



Przechodząc dalej.
Kilka słów które producent zamiecił na opakowaniu:

Opis
Krem przeznaczony do walki z niedoskonałościami skóry. Zmniejsza zaczerwienienia i zapobiega błyszczeniu. Olejek z drzewa herbacianego łatwo przenika przez skórę i pomaga w walce z bakteriami beztlenowymi wywołującymi zmiany trądzikowe

Sposób użycia
Nałożyć krem na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu a następnie delikatnie wmasować. Stosować rano i wieczorem.

Skład*:  Aqua, vegetable glycerin, emulsifying wax NF, *organic Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Oil , Macadamia Ternifolia Seed Oil , Capric Triglyceride (fractionated coconut, *organic Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit , stearic acid, phenoxyethanol, xantham gum, Centella asiatica (gotu kola extract), Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract , Fragaria vesca (strawberry) fruit extract, Citrus medica limonum (Lemon) fruit extract, melaleuca alternifolia (tea tree) oil, Solanum Lycopersicum (tomato) leaf extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) essential oil. 
* Składniki organiczne
*skład zgadza się z tym co mam na etykietce, skopiowałam go ze strony Make Me Bio http://www.makemebio.com/sklep/kremy-do-twarzy/beautiful-face-detail.html



Moja opinia:

Jestem posiadaczką skóry która kiedyś była bardzo tłusta i trądzikowa, obecnie gdy się moje hormony po okresie dojrzewania uspokoiły została mi w spadku skóra wrażliwa, sucha i skłonna do zapychania, odporna, a zarazem przewrażliwiona na większość specyfików.
Ciężko znaleźć mi krem idealny, od Make Me Bio oczekiwałam dużo, głównie ze względu na to że jest to kosmetyk naturalny. Producent pisze że jest on bez parabenów, siarczanów, sztucznych zapachów i konserwantów, czyli mojej cerze takie coś powinno pasować. A jak było w rzeczywistości?

Krem na początku spisał się całkiem fajnie, lekko nawilżał, nie pozostawiał żadnego filmu na skórze, nie zapychał, ale też z drugiej strony nie matowił skóry. Nie spowodował także żadnych podrażnień. 
Stosowałam go rano i wieczorem zgodnie z zaleceniami producenta, ale po jakimś miesiącu zauważyłam że moja skóra jest lekko ściągnięta, czułam dyskomfort po wmasowaniu kremu w skórę, więc na noc zamieniłam go na olejek arganowy i wtedy się wszystko unormowało. Nie zauważyłam super efektu po ponad 2 miesiącach stosowania, ale nie stała mi się też żadna większa krzywda. Nie mogę ocenić tego czy faktycznie pomaga on na trądzik, ponieważ sama już nie mam z nim problemu.

Co mnie urzekło w tym kremie to bardzo ładne opakowanie i naturalny delikatny zapach drzewa herbacianego po odkręceniu zakrętki.
Konsystencję krem ma bardzo zbitą, przypomina bitą śmietanę, ale bardzo wygodnie się rozprowadza na skórze i szybko wchłania. Jest bardzo wydajny, żeby go zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia to musiałyby go dwie osoby stosować, a jest to tylko 60 ml.


Podsumowując:
Nie jest to mój kremowy niezbędnik. Nie sądzę żebym kupiła jego kolejne opakowanie, ale zastanawiam się nad różową wersją Garden Roses dla skóry wrażliwej. Obecnie jestem bez kremu do twarzy, gdyż się trochę zaskoczyłam terminem ważności i nie byłam przygotowana na zmianę.

Spotkałyście się z firmą Make Me Bio? Miałyście jakieś z niej kosmetyki? :)


Odżywki Balea: Figa i Perła vs. Mango i Aloes. Która lepsza?

Odżywki Balea: Figa i Perła vs. Mango i Aloes. Która lepsza?
Czas na recenzję dwóch bezsilikonowych odżywek, które niestety są niedostępne na Polskim rynku.

Przeprowadzając się za granicę wiedziałam że wizyta w DM-ie będzie pierwszym punktem po rozpakowaniu walizek. Skusiłam się od razu na dwie odżywki z Balei, gdyż stwierdziłam że na dobry początek wystarczą. 
Jak spisują się na moich włosach? Zapraszam do przeczytania recenzji niżej :)



 Sposób użycia i skład:

Mango i Aloes


 Figa i Perła
Czyli: Po umyciu wmasować na chwilę w wilgotne włosy, następnie dokładnie spłukać.

Składy jak widać trochę różnią się długością i przyznam że dłuższy skład nie oznacza lepszego efektu w przypadku tych odżywek.
Tytułowe składniki z opakowań możemy znaleźć daleko za zapachem na końcu listy, czyli są one w znikomych ilościach. Przed zapachem odzywki mają taki sam skład, oprócz gliceryny która obecna jest w wersji pomarańczowej na trzecim miejscu. Po efekcie na mojej głowie myślę że właśnie ten składnik jest kluczem do tego aby moje włosy były zadowolone ;)

Odżywki zamknięte są w białych nieprzeźroczystych opakowaniach, przez które nie widać zużycia, co dla mnie nie jest problemem.
Na plus oceniam to że butelki nie wyślizgują się z mokrych rąk i mają wygodne otwarcie typu klik.
Zapachy są ok, ale mocniej i ładniej jak na mój nos pachnie pomarańczowa z Mango.

Obydwie odżywki stosowałam zgodnie z zaleceniami producenta, nakładałam na chwilkę na wilgotne włosy i spłukiwałam.

Na moich włosach o niebo lepiej spisuje się wersja Mango i Aloes. Wygładza, nawilża, nie obciąża włosów. Jest idealna gdy się śpieszę, gdyż nawet trzymana chwilę na głowie sprawia że włosy wyglądają na zdrowe i o wiele łatwiej się układają i rozczesują. Jak na ten etap w pielęgnacji moich włosów jest ideałem.
Wersja z Figą i Perłą nie robi szału na mojej głowie jak jej pomarańczowa koleżanka, niby włosy lepiej się rozczesują, nie są przyklapnięte, ale pasma nie mają tego samego nawilżenia i wyglądu.

Podsumowując:
Za taką cenę (0,65 euro) naprawdę warto było je kupić i przetestować. Pieniądze nie zostały wyrzucone w błotko ;)
Na stałe na półce zostanie ze mną wersja Mango i Aloes w której się zakochałam i która ratuje mi życie gdy na szybko muszę ogarnąć mycie włosów.
Nie kupię ponownie tej z Figą i Perłą, ale wiem że na pewno wypróbuję resztę odżywek z Balei, bo jestem ich bardzo ciekawa :)

Stosowałyście te odżywki na swoich włosach? ;)

Aktualizacja: maj + krótkie podsumowanie kwietnia

Aktualizacja: maj + krótkie podsumowanie kwietnia
Pielęgnacja kwietniowa nie różniła się wiele od marcowej o której pisałam tu KLIK.

Zmiany jakie zastosowałam w stosunku do marca to:
- wyeliminowałam olejek GP z czerwoną papryką który jak się okazało przyczyniał się do nadmiernego wypadania włosów :/
- włączyłam olejek arganowy do olejowania i zabezpieczania końcówek
- od połowy kwietnia biorę CP i wcieram Jantar, aby polepszyć stan skóry głowy po tym nieszczęsnym olejku z GP
- wczoraj wyprostowałam keratynowo włosy, o czym jeszcze napiszę w wolnej chwili osobną notkę
- włosy olejowałam rzadziej, raz w tygodniu, albo w ogóle, na zmianę olejkiem arganowym i Dabur Amla, którego recenzja jest tu: KLIK
- zafarbowałam odrosty i całość henną Heenara, efekty przed i po tu: KLIK

Włosy urosły mi ponad 2 cm, nie wiem ile dokładnie na dzień dzisiejszy bo mierzyłam półtora tygodnia temu, a nie mam przy sobie metra aby zmierzyć je ponownie;) Myślę że ten olejek GP zadziałał z opóźnieniem, bo prawdę mówiąc nic specjalnego z nimi w kwietniu nie robiłam, oprócz suplementacji i Jantaru przez 2 tyg, co moim zdaniem jeszcze za krótko żeby przypisywać tym specyfikom centymetrowe zasługi.


Zdjęcia robione po keratynowym prostowaniu:









a tu dzień przed keratynowym prostowaniem:




 Plany na maj oprócz keratynowego prostowania które już zrobiłam? A mam. I to kilka:
- włączyć olejek Khadi do pielęgnacji,
- powalczyć o kolejne centymetry,
- nakładać na dłużej maseczki i odżywki, bo do tego zabrakło mi czasu w kwietniu
- o ile się odważę to podcięcie końcówek o 1-2 cm.




Alterra szampon z kofeiną i biotyną, osłabione i przerzedzające się włosy+ mini denko ostatniego miesiąca

Alterra szampon z kofeiną i biotyną, osłabione i przerzedzające się włosy+ mini denko ostatniego miesiąca
To moje pierwsze spotkanie z szamponami tej marki. Szukałam czegoś mocniejszego od szamponu Babydream i żelu Facelle, które przestały mi służyć i padło na Alterrę.
Przy półce zastanawiałam się dłuższą chwilkę ktróry produkt wziąć, padło na wesję z kofeiną i biotyną, bo jestem w trakcie odrabiania długości i zależy mi na każdym centymetrze, a kofeina i biotyna mają działanie pobudzające cebulki i mimo tego że produkty typu szampon mają chwilę styczności ze skalpem to jakąś tam mini nadzieję na lepszy przyrost miałam. 
O tym jak się u mnie on spisał krótką notkę poczytacie dalej.


Skład:
Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Lauryl Glucoside, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Lauroyl Sarcosine, Caffeine, Xantan Gum, Hydoxopropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Glucose Glutamate, Alcohol*, Coffea Arabica Seed Extract*, Panthenyl Ethyl Ether, Panthenol, Paullinia Cupana Seed Extract*, Biotin, Parfum**, Limonene**, Linalool**, Benzyl Salicylate**, Citral*

pojemność: 200ml/cena: kupiłam na promocji za ok 6-7zł


Moja opinia :

Szampon nie domywa olei, ciężko usuwa zanieczyszczenia typu lakier do włosów czy żel, które często używam, niestety nadaje się tylko do delikatnego mycia w dzień gdy nie robię nic z włosami.

Konsystencję ma żelową, łatwo się pieni, zapach też jest ok, z wypłukaniem go nie mam większych problemów, co ciekawe nie wymaga nałożenia odżywki 'po' żeby rozczesać włosy, nie spotkałam się wcześniej z bezsilikonowym szamponem który działałby w ten sposób.

Wydajność taka sobie. Ja go prawie całego zużyłam (zostało mi może max na 2 mycia) w ciągu miesiąca używając na zmianę z mocniejszym ziołowym szamponem, a włosy myję co 2 dni.

Co do przyrostu... no efektu wow nie było, ale do spółki z wcierkami w tym miesiącu wynik osiągnęłam dość ładny ;)

Raczej nie kupię tego szamponu ponownie ze względu na to że nie domywa najlepiej i włosy są czasami przyklapnięte. Spróbuję szczęścia z innymi produktami z Alterry.


Tu moje mini denko:


Ciężko mi się kończy produkty ponieważ mam cały stos wszytskiego i najczęściej przygoda z nimi kończy się na oddawaniu/odlewaniu znajomym a nie na denkowaniu, ale w końcu coś u mnie też dobiło dna :P

Krem Bambino jest u mnie stałym bywalcem od paru lat, żyć bez niego nie mogę, jako jedyny uzywany na całe ciało nigdy mnie nie podrażnił.
Joanna Naturia szampon z brzozą i łopianem kupiłam daaawno temu, używałam go czasami do oczyszczania włosów, jest bardzo dobry, ale kupiłam na jego miejsce szampon z Barwy, bo tego zapach mi się znudził.
Olejku z czarnuszki  zamówiłam już kolejne opakowanie gdyż to kolejny mój ulubieniec, na włosy, na twarz do ciała, wszędzie idzie się smarować;) dobrze się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu. >Tu< krótka notka o nim.
Kolastyna płyn do demakijażu, recenzja >tu< zakupię ponownie przy okazji jak zajdę do drogerii, bo póki co mam bana na zakupy kosmetykowe.


Copyright © 2016 RedHairCare Blog , Blogger