NDW (8): olejek arganowy&gliceryna

NDW (8): olejek arganowy&gliceryna

Cały tydzień spędziłam w biegu, nie mając na pielęgnację ciała ani włosów czasu, więc gdy wpadł mi olej arganowy w łapki wysmarowałam się nim od stóp do głowy wraz z włosami z uśmiechem na twarzy i nie przeszkadzał mi nawet jego intensywny zapach ;)


Na całe ciało nałożyłam olej świeżo po myciu, dzięki czemu skóra jest miękka i idealnie nawilżona ;)

Na włosy olej nałożyłam na kilka godzin, nie na brudne jak robię to zawsze tylko na jeszcze mokre po myciu i tak chodziłam kilka godzin.
Całość zmyłam szamponem Isana z olejami (nie wiem czy jest dostępny w Polsce) i nałożyłam Toskańską maskę do włosów z Planeta Organica na ok 20 minut. Po spłukaniu maski zrobiłam płukankę: kilka kropel gliceryny + miska wody i użyłam do ostatniego płukania.
Po odsączeniu wody z włosów użyłam serum na końcówki z L'oreal i choć nie mam w zwyczaju używać produktów tej firmy to te serum jest całkiem, całkiem ;)

Niestety trochę źle zmyłam olej arganowy z końcówek i się niesamowicie kleją, ale z włosów jestem zadowolona, z przodu pojawiły mi się małe kręciołki <które keratyna w końcu zaczęła puszczać wolno;)>, a tył jest wygładzony i lekki, czyli taki jak lubię najbardziej.




Niedziela dla włosów(7): mleko kokosowe

Niedziela dla włosów(7): mleko kokosowe
Z powodu zepsutego laptopa post z niedzieli jest dzisiaj;)


Zainteresowałam się tematem mleka kokosowego w pielęgnacji włosów i rozmyślałam o tym aby i na swojej głowie to wypróbować, los chciał że akurat współlokator robił obiad z jego składem więc poprosiłam go o zostawienie mi resztki na włosy- swoją drogę jego mina gdy powiedziałam o tym co chcę z nim zrobić była bezcenna ;)

Mleko pachnie cudownie, polecam je osobom które lubią słodkie zapachy!

Produkty które użyłam:
Przed myciem użyłam resztkę żółtej maski Isana która mi już długo zalegała na półce, po około godzinie umyłam włosy szamponem Garnier Ultra Doux z lawendą i nałożyłam na to samo mleko kokosowe, nałożyłam czepek i zostawiłam na kolejną godzinę. 
Włosy po użyciu mleczka wyobrażałam sobie że będą łatwe do rozczesania i nie będę miała problemów z jego wypłukaniem z włosów, niestety po próbie spłukania samodzielnie wodą poddałam się i nałożyłam odżywkę Garniera Awokado i Masło Karite :P

Efekt na włosach u nasady nie był powalający, gdyż włosy już pod koniec dnia wyglądały na tłuste i nadawały się do mycia- źle wypłukałam mleko :/
Natomiast na długości były one miękkie, błyszczące i ładnie się układały, czego niestety nie oddają zdjęcia (nie potrafię dobrze ich robić w sztucznym świetle).

Nie zraziłam się pierwszym niepowodzeniem i kupiłam kolejne opakowanie mleka kokosowego i będę z nim inaczej kombinować, tak aby całe włosy były zadowolone, jak coś wymyślę to poświęcę temu produktowi osobny post ;)



Planeta Organica | Czarna Marokańska Maska do włosów

Planeta Organica | Czarna Marokańska Maska do włosów
Jak już testować rosyjskie kosmetyki to na całego;) dziś post o czarnej marokańskiej masce do włosów z Planeta Organica. Wcześniej pisałam już o Balsamie z olejem z rokitnika z tej firmy, który jest bardzo przeciętny, więc nadszedł czas na maseczkę.

Kolor maseczki nie zachęca do jej nałożenia, ale odcienia włosów nie zmienia. Konsystencję mogę porównać do gęstej odżywki- nie spływa samodzielnie z włosów. Aby poczuć ją na głowie trzeba całkiem sporo jej nałożyć, ale produkt jest zdecydowanie wydajny. Zapach maska ma mocny, przypomina mi męskie perfumy i przyznam się że przy pierwszym odkręceniu wieczka mnie odrzucił, ale na włosach po spłukaniu pachnie cudownie ;)
Skład:
Aqua with infusions of: Organic Argania Spinosa Kernel Oil, Organic Citrus Aurantium Amara Flower Oil Laurus Nobilis Leaf Extract Olea Europaea Fruit Oil, Eucalyptus Globulus Leaf Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Origanum Vulgaris Extract; Cetearyl Alcohol, Glyceryl Srearate, Behentrimonium Chloride, Cetyl Ether, Isopopyl Palmitate, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.
Od producenta:
Czarna marokańska maska dla włosów stworzona na bazie cennego organicznego oleju arganowego – jednego z najrzadszych i najdroższych olei na świecie. Olej zawiera wysoki procent witamin E i F, intensywnie odżywia i pielęgnuje osłabione włosy. Olej neroli przywraca włosom elastyczność, pozostawia wykwintny niepowtarzalny aromat. Olej wawrzynu szlachetnego (laurowy) jest naturalną ochroną przed zanieczyszczonym środowiskiem i źródłem witamin dla skóry głowy i włosów. Wzmacnia korzenie i zapobiega wypadaniu włosów. Czarna oliwka zawiera 16 podstawowych aminokwasów, które są niezbędne włosom i skórze. Oliwa z oliwek odżywia włosy, natychmiast zwilża i dodaje włosom miękkości.


Działanie na włosach:
Opis producenta jest piękny, ale rzeczywistość wydaje się być bardziej brutalna;)
Tuż po spłukaniu włosy są niemiłe w dotyku odnoszę wrażenie że są zmieszane z piachem, nie nadają się do rozczesania, może że wyjątkowo dużo mam czasu i cierpliwości.
Gdy włosy wyschną wyglądają cudownie: są sypkie, miękkie, błyszczące, podatne na układanie i co najważniejsze odbite od nasady - dziwne to, ale naprawdę jestem od początku bardzo zaskoczona tą maską. Używam ją raz w tygodniu albo rzadziej, gdy stosuję ją częściej włosy wydają się być wysuszone.


Podsumowując: mam mieszane uczucia do tej maski, wątpię że kupię ją ponownie, być może spróbuję innej siostrzanej maseczki, kusi mnie toskańska, ale muszę się zastanowić ;)

Jak wyglądają moje włosy świeżo po hennie Khadi Red + jak ja ją stosuję

Jak wyglądają moje włosy świeżo po hennie Khadi Red + jak ja ją stosuję

Lubię hennować włosy i choć wydaję się to być skomplikowanym procesem to z czasem naprawdę jest coraz łatwiej i mniej stresująco, bo przecież to farba roślinna i nigdy nie wiadomo jak wyjdzie. 
Zdjęcia zrobiłam po naturalnym wysuszeniu i delikatnym rozplątaniu końcówek palcami, gdyż grzebień w tą kupkę siana nie wejdzie, a nie lubię mieszać henny z żadnymi odżywkami.


Przygotowanie henny zaczynam dzień wcześniej, zazwyczaj w południe, używam henny Khadi Red.
Mieszam 3/4 opakowania henny z dużą łyżką cynamonu w szklanej miseczce, wyciskam sok z 1 limonki do szklanki i zalewam to wodą która była świeżo gotowana i odstała 10 minut żeby trochę przestygła.
Do miski wlewam zawartość szklanki i mieszam plastikowym patyczkiem, tak długo aż nie będzie widać zbyt wiele grudek.
Po wymieszaniu zawijam miskę w woreczek, kładę na piecu w kuchni (który jest zimny) i przykrywam ściereczką. 

Rano przed farbowaniem myję włosy 2-3 razy oczyszczającym szamponem, teraz jest to szampon łopianowy Farmony. Jest to ważny etap gdyż henna wiąże się z włosem, a źle oczyszczony włos uniemożliwia jej dobre związanie się i kolor może wyjść nierównomierny i szybko wypłukujący się, a tego chcemy uniknąć.
Nie rozczesuję włosów, zawijam je w ręcznik i po odciśnięciu wody nakładam hennę rękoma jak leci, byle żeby wszystkie włosy były zakryte. Zakładam czepek i na to ręcznik i chodzę z takim turbanem na głowie ok 2 godzin, prawdę mówiąc to nie liczę czasu zbyt dokładnie, jak zaczyna za bardzo mi spływać wszystko po karku to po prostu idę to spłukać.


Wiem że można dodawać odżywek żeby włosy były mniej splątane i milsze w dotyku, ale mnie to nie przekonuje i jedyną czynnością którą robię awaryjnie to nakładanie na moment przy spłukaniu odżywki Balea żeby cały proszek mi z włosów dokładnie się wypłukał i żeby nic mi się z głowy nie sypało po wyschnięciu.
Lubię dodawać zamiast cynamonu papryki słodkiej w proszku, ale ze względów zapachowych staram się żeby jednak częściej był to cynamon.


Włosy po użyciu henny są ciężkie, grubsze, sianowate w szczególności końcówki, ale staram się ich nie myć przez 2-3 dni. Zauważyłam że jeśli umyję dzień po hennowaniu to odrosty szybciej mi się wypłukują, więc wolę poczekać.

Gdy już mogę myć włosy to zawsze przed pierwszym po hennowym myciu nakładam na nie sporo olejku i odżywki, myję też delikatnym szamponem i włosy wyglądają jak nowe :)

Niedziela dla włosów (6): maseczka mączno&miodowa i płukanka mleczna

Niedziela dla włosów (6): maseczka mączno&miodowa i płukanka mleczna

Z tygodniowego pobytu na Kaszubach przywiozłam słoik czystego miodu gryczanego, nie mogłam się oprzeć żeby go nie zakupić po pierwsze dlatego że uwielbiam smak tego rodzaju miodu oraz dlatego że miałam pewność od kogo ten miód jest i że jest on zbierany z bardzo czystego rejonu.
W dzisiejszej niedzieli dla włosów postanowiłam go wykorzystać i sprawdzić jak działa.

Na noc nałożyłam olejek Khadi na skalp a na długość Krem do ciała oliwkowy z Planety Organica, który swoją drogą jest beznadziejny do smarowania ciała.
Rano spłukując nocny kompres czułam już jakie delikatne i miękkie są moje włosy, wróżę więc udaną przyszłość kremowi z moimi włosami ;)
Włosy umyłam ostatnio ulubionym szamponem: Wzmacniającym gęstym szamponem Babuszki Agafii.
Następnie zrobiłam maseczkę wykorzystując zdobyty miód:
Do szklanej miski włożyłam łyżkę miodu i łyżkę maski Kallos, dokładnie wymieszałam całość. Niestety okazało się że maska jest zbyt wodnista aby trzymała się dłużej niż 5 minut na głowie więc pomyślałam że warto dodać do niej mąki ziemniaczanej i to był bardzo dobry pomysł. 
Maskę trzymałam około godziny, spłukałam, a na koniec wykonałam płukankę z mleka w proporcji 1:1 z wodą. Mimo tego że mam dostęp do mleka prosto od krowy to jego zapach skutecznie mnie zniechęca i użyłam takiego zwykłego sklepowego z butelki plastikowej.
Efekt na moich włosach nie jest zły, włosy są uniesione, lekko usztywnione, miękkie, lekkie i puszyste, choć widzę że końcówkom jest za dużo protein i są lekko 'sianowate' i niezdyscyplinowane w przeciwieństwie do włosów wyżej które są zdrowsze i bardziej z dzisiejszej kuracji zadowolone.
Niestety zapach mleka mimo że użyłam kartonowego mocno się trzyma :/ Następnym razem jeśli się zdecyduję ponownie to do płukanki dodam jakiegoś olejku eterycznego żeby ten zapach zniwelować oraz użyję mniej mleka.



Planeta Organica: Balsam do włosów z olejem rokitnikowym.

Planeta Organica: Balsam do włosów z olejem rokitnikowym.
Dziś recenzja pierwszego produktu z Planeta Organica, którego na początku byłam niesamowicie ciekawa i z którym wiązałam spore nadzieje na okiełznanie moich włosów. Ale niestety jak to bywa znowu się zawiodłam:/ 
Balsam zakupiłam po długim wertowaniu strony skarbów syberii, skusiłam się na niego głównie przez olej z rokitnika o którym dużo czytałam i pomyślałam że do moich włosów nadaje się idealnie przez jego działanie regenerujące. W składzie także widnieje olej z syberyjskiego lnu i ekstrakt z miodunki plamistej które wzmacniają włosy.
Opis producenta i skład:
cena:zależnie od sklepu od 15zł wzwyż/320ml.
Balsam ma fajną konsystencję i bardzo przyjemny zapach, na początku czułam w nim mandarynki ale teraz ciężko mi do czegoś konkretnego go porównać.
Po nałożeniu na włosy nie spływa z nich, nie trzeba też dużo go nakładać, ale aplikator i buteleczka, choć ładne to pozostawiają wiele do życzenia: twarde plastikowe opakowanie+mały aplikator = długie męczące  wydobywanie produktu.
Działanie na moich włosach:
Ciężko napisać mi cokolwiek gdyż działania żadnego nie widzę poza faktem że balsam trochę wygładza włosy po szamponie tak że lepiej je rozczesać, ale prawdę mówiąc o wiele tańsze odżywki sprawdzały się lepiej. 
Balsam nie powoduje puszenia, nie podrażnia skalpu, nie powoduje szybszego przetłuszczania się włosów i przyklapu, ale działania regenerującego też nie posiada. 
Stosowałam go na wiele sposobów: przed i po myciu, od 2 do 30 minut, ale działa identycznie w każdym przypadku.

Nie zakupię go ponownie. Niestety wydane na niego pieniądze nie były dobrą inwestycją. Być może od balsamu oczekuję zbyt wiele jak na jego możliwości, nie wiem. 
Na półce czeka na mnie cedrowy balsam z tej samej firmy, ale podchodzę już do niego chłodniej i z nieco większym dystansem.



Niedziela dla włosów (5): mieszanka olejów Sesa&Khadi

Niedziela dla włosów (5): mieszanka olejów Sesa&Khadi
Dawno już nie było u mnie niedzieli dla włosów, dziś w końcu kolejny post z tej serii ;)

Na włosach na noc wylądowała mieszanka oleju Sesa i oleju Khadi, głównie z tego względu że nie mogłam na żaden olej w 100% się zdecydować, więc nałożyłam obydwa;)

Rano oleje zmyłam szamponem Naturii z pokrzywą i zieloną herbatą (świetny!) a następnie zastosowałam maskę Kallos Silk wg zaleceń na opakowaniu na 10 minut.

Przy ostatnim płukaniu wykonałam płukankę z mocznika i gliceryny, do miski wody zaaplikowałam dosłownie odrobinkę obydwu półproduktów i widzę o wiele lepsze efekty niż przy większych stężeniach.

Włosy zaczęły mi się w końcu ładniej wywijać, są mięsiste i mają zdecydowanie większą objętość, poczułam to wiążąc je przed chwilą w kucyk ;) Nie są one w końcu spuszone i sztywne z czym miałam ostatnio duuży problem, więc postaram się częściej fundować im takie mieszanki olejowe na całą noc.
Copyright © 2016 RedHairCare Blog , Blogger