Garnier Color Naturals Creme | 6.46 Miedziana Czerwień

Z reguły staram się wystrzegać innego farbowania niż za pomocą henny, aczkolwiek zdarza się że robię małe ustępstwo w stronę koloryzacji chemicznej, która jest mniej czasochłonna i po prostu łatwiejsza.
Ostatnio zdarzyło mi się użyć farby Garniera w odcieniu 6.46 i właśnie efekty koloryzacji za jej pomocą chciałam Wam przedstawić.


Farbowanie chemiczne miało miejsce u mnie 3 razy odkąd używam henny, czyli od lutego 2014. Jedyną farbą jaką używałam była Marion Light Cooper. Na jej wybór w dużej mierze składała się niska cena oraz efekt jaki uzyskiwałam na odrostach (tylko raz użyłam jej na całość). Byłam w miarę zadowolona z tej farby, a że na ogół używałam wyżej wspomnianej henny to nie szukałam lepszego zamiennika.
Traf chciał że moje włosy rosną obecnie jak szalone i farbowania odrostów potrzebuję częściej niż zwykle to bywało. Z lenistwa poszłam do Rossmanna się rozejrzeć i w oko wpadł mi odcień tej farby Garniera. Długo się nie zastanawiałam i ją zakupiłam. Zawahałam się dopiero po przyjściu do domu, gdyż uświadomiłam sobie że włosy muszę w pracy nosić związane, a chemiczne farby potrafią przy czole zrobić wściekłą marchewę, która nie prezentuje się zbyt elegancko.


Na szczęście z koloryzacji i trwałości farby jestem bardzo zadowolona ♥ Włosy nie były marchewkowe, odcień jaki uzyskałam był stonowany i nie odcinający się od części farbowanej henną.
Kolor trzyma się cały czas w stanie niezmienionym, mimo używania wcierki z alkoholem Seboravit. Jedyne co widać po ponad 2 tygodniach od farbowania to spory, szary odrost :)

Wzmożonego wypadania ani objawów uczulenia nie zaobserwowałam u siebie.


Sama aplikacja farby nie była czymś skomplikowanym, choć troszkę brakuje mi w niej plastikowej buteleczki-aplikatora, który ułatwia sprawę w nanoszeniu produktu u nasady.
Odnośnie spraw technicznych: farby chemiczne zawsze nanoszę na włosy nie myte przynajmniej 2 dni. Staram się też nie trzymać ich zbyt długo na głowie- tu było 30 minut. Przy pierwszym spłukiwaniu-myciu używam szamponu i ulubionej odżywki/maski i płukanki zakwaszającej - tu była z octu jabłkowego. Włosy suszę i traktuję tak jak zawsze :)


____________________________________

Wybór farby Garniera uważam za udany. Nie zawiodłam się na niej, ale już uzupełniłam swój zapas henny Khadi, który mam nadzieję starczy mi na pewien czas;)


Zapraszam Was na mój fanpage na Facebooku oraz Instagram!


Pozdrawiam, Aneta


8 komentarzy:

  1. Ja w życiu sama sobie nie farbowałam włosów :) albo robiła to moja siostra albo już fryzjerka , a kolor bardzo ładny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi znowu tylko raz farbował ktoś inny niż ja sama :D

      Usuń
  2. Gdyby nie to ze garnier testuje na zwierzetach sama chetnie bym kupila :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tego typu kolorki na głowie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Efekt faktycznie jest bardzo subtelny i naturalny :)
    Etykieta farby bardzo przekłamuje efekt końcowy jednak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdecydowanie przekłamuje, bo serio miałam stracha że wyjdą mi te kłaki rażąco rude, a tu taka miła niespodzianka :3

      Usuń

Copyright © 2016 RedHairCare Blog , Blogger