Jak wspominałam w aktualizacji styczniowej zafarbowałam włosy, ale kolor zmył się zanim zdążyłam o tym napisać post.
Zapraszam więc na spóźnioną króciutką recenzję farby L'Oreala ;)
Farbę kupiłam w Rossmannie za 32zł. Jedno opakowanie starczyło na pokrycie całych moich włosów, które wyglądały tak:
czyli niezbyt gęste, długość do łopatek, hennowane w sierpniu
Farbę nałożyłam na nieumyte włosy, zastosowałam się do wszystkich wskazówek na opakowaniu, trzymałam tyle ile było wskazane na ulotce i kolor otrzymałam taki:
(od razu przepraszam za wykonanie tych zdjęć, ale nikogo nie było pod ręką i robiłam je nie myśląc o publikacji w nadzieji ze kolor wytrzyma dłużej;))
to zdjęcie robione jest z lampą, widać niewielką różnicę w kolorze między rudawymi dredami, które nie były farbowane, a resztą włosów
a tu bez lampy, włosy wyszły baaardzo ciemne, wyglądały na czarne z fioletowym połyskiem
No i wszystko byłoby fajnie, bo kolorek mi nawet się spodobał, ale po niecałych 2 tygodniach od farbowania na głowie miałam to:
czyli czerwonawy brąz (?) w każdym razie to już nie fiolet :P Nie wiem czy wypłukanie się tej farby to efekt wcześniejszego hennowania czy po prostu ze względu na użyte barwniki jest to normalne, choć na odrostach jestem bardziej fioletowa niz czerwona, nie wiem ;)
Kondycja moich włosów po farbowaniu, jak to po chemii się nieźle pogorszyła, ale końce i tak były to ścięcia, więc sumując to wiele nie straciłam ;)
Wypróbowałam farbowania na fiolet raz, wystarczy mi, już nie zrobię tego ponownie, gdyż wolałabym żeby farba mimo wszystko trochę dłużej się trzymała włosa.
I takim oto sposobem moja fioletowa przygoda równie szybko co zaczęła to się zakończyła.
Następny przystanek: henna Khadi RED, wkrótce zobaczę co z tego nakombinuję ;)
Miałyście jakieś nieudane szybko wypłukujące się kolorowe farbowanie w swoim włosowym życiu? ;)