Kallos Color | Maska z olejem ziarna lnu oraz filtrem UV | Kolejny gigant do kolekcji


W moje ręce wpadła nareszcie maska Kallosa wersja Color, której byłam niezwykle ciekawa, gdyż  na tle innych kallosów wyróżnia się brakiem silikonów w składzie. Dodatkowo jest ona z ostatnio bardzo popularnym olejem lnianym oraz filtrem UV - czymś całkiem przydatnym latem. 
Jak się u mnie spisuje ta maska poczytacie niżej, zapraszam! ;)

Opis producenta: 
Maska do włosów w kremie Kallos Color z olejem ziarna lnu i chroniącym kolor filtrm UV do farbowanych, łamiących się włosów.
Dzięki zawartości odżywczego oleju ziarna lnu i składnika działającego filtra UV regeneruje i witalizuje farbowane włókna włosów.  Poprzez zastosowanie włosy na długo zachowują lśniący kolor. Włosy stają się jedwabiste, miękkie w dotyku i łatwe do układania.




Ze względu na brak silikonów maska jest bardzo dobra dla dziewczyn stosujących metodę CG oraz tych które lubią mycie odżywką. Jej nieco przerażająca pojemność może stać się mniej uciążliwa jeśli zaczniemy używać jej do emulgowania oleju lub jako pierwsze O w metodzie OMO. Wszelkie tuningowanie i mieszanie jest dobrym pomysłem, o ile nie łączymy coś o równie mocnym zapachu, gdyż możemy nabawić się niemałego bólu głowy.

Maska bardzo ładnie pachnie, jednak zbyt intensywnie jak dla mnie. Trzymanie jej na głowie dłużej niż 15 minut rzadko wchodzi w rachubę ze względu na ból głowy, chociaż aby zobaczyć efekt nie jest koniecznością nakładać jej na dłużej...
Wydajność oceniam bardzo wysoko, nie ze względu na gigantyczną pojemność, ale jej nieco woskową konsystencję i fakt że im więcej jej nałożymy tym gorzej działa. Przy wcześniej testowanych Kallosach nie zauważyłam takiej tendencji i przyznam że się trochę zaskoczyłam.



Przy stosowaniu na moich włosach nie było koniecznością trzymanie tej maski zbyt długo, wręcz było to nie wskazane (o tym niżej) gdyż nakładana na chwilę lub 5-15 minut działa bardzo dobrze: ułatwia rozczesywanie, wygładza, ani trochę nie obciąża, sprawia że włosy na długo pozostają pachnące i sypkie.
Zaobserwowałam także że od ostatniego hennowania włosy nie puściły aż tak bardzo koloru jak mają w zwyczaju, więc mogę napisać że u mnie ta maska sprawia że włos dłużej trzyma kolor, przy jednoczesnej uwadze że jakiejś specjalnej witalizacji to musiałabym z lupą szukać;)
Dodatkowych atutów nie znalazłam.

Przy jednoczesnym braku wielu atutów i zalet nie uważam że jest to najsłabszy Kallos, ale troszkę mu daleko do uwielbianej przeze mnie Algae czy Keratin.
Maska się u mnie nie zmarnuje, gdyż czasami bardzo potrzebuję czegoś bez silikonu w składzie w dużej ilości, a tu mam to gwarantowane.

Odnośnie mojego nie wskazania do stosowania jej na dłużej niż 15 minut: przy kontakcie ze skalpem przez tak długi czas podrażnia, czego przy krótszej styczności nie zaobserwowałam ani razu. Ot taka ciekawostka ;)

Plusy:
- wydajność
- trzyma kolor na miejscu dłużej
- piękny zapach
- bezsilikonowy skład
- nie pozostawia śliskiego filmu
- ułatwia rozczesywanie; nie plącze włosów
- obecność filtru UV
- jest przyjemną bazą do tuningowania

Minusy:
- dostępność
- możliwość podrażnienia przy dłuższym kontakcie ze skalpem
- jeśli nałożymy jej zbyt dużo powoduje puch

*Moje włosy się nie łamią, więc wiele nie napiszę na temat jej wpływu na zmniejszenie łamliwości.


Jak u Was się spisała ta maseczka? Który Kallos jest Waszym ulubionym? ;)

13 komentarzy:

  1. Mam ją, ale szczerze jest taka sobie. Zgodzę się, że dobrze się nadaje do pierwszego O, tuningowania lub jako szybka odzywka. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi z początku Kallos Color również niezbyt przypadł do gustu "ot tak, taka zwykła maska" - myśłałam. Teraz jest jednym z moich ulubieńców! Myję nim włosy, używam jako odżywki. Po prostu cudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. używam już go ponad miesiąc i jeszcze nie poczułam mięty, ale pewnie wraz z dobiciem końca będę płakać że się kończy bardzo fajna maska :D

      Usuń
  3. Nie miałam jeszcze tej wersji. Jestem ciekawa jak polubiłaby się z moimi włosami ale muszę wyczerpać inne duże pudła :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nigdy nie miałam żadnego Kallos'a i może czas to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto za nimi się rozejrzeć, ale uwaga: testowanie kallosów wciąga, a rodzajów jest bardzo dużo! ;)

      Usuń
  5. Ostatnio właśnie kupiłam i używam jako pierwsze O, na razie jestem zadowolona. Po myciu też daje radę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie parę dni byłam w hebe i zwróciłam na nią uwagę, patrzę na skład a tu olej lniany którego moje włosy nie lubią :/ Podejrzewam ze u mnie sprawdziłaby sie gorzej niż przeciętnie... Wolałabym wypróbować bananową, ale nie mogę nigdzie znaleźć jej w mniejszym słoiczku, a nie chcę za chwilę mieć 5l kallosów w szafie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Banana chyba nie ma w tym małym opakowaniu, też szukałam i padło na cały litr bo straciłam cierpliwość ;P

      Usuń
  7. Zdecydowanie moja ulubiona maska w tej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tej jeszcze nie miałam, a inne lubię i to bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  9. właśnie kupiłam miniaturkę. Jeszcze nie używałam, zobaczę jak się sprawdzi :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Po roku( oczywiście z przerwami) używania tej maski dosłownie kilka minut temu dodałam ostatnią łyżeczkę do żółtka i tym samym ją zdenkowałam:) Początkowo używałam jej solo, pod czepek na jakieś pół godziny. Efektem był puch, chyba była wtedy za słaba na moje włosy. Wykorzystywałam ją więc do wszystkiego, pierwsze O, golenie nóg, tuningowanie. Niedawno ponownie użyłam jej po myciu, samej, ale tylko na kilka minut i pozytywnie zaskoczyła, ładnie wygładziła włosy:) Dlatego takie mieszane moje uczucia do tej maski. Mimo wszystko cieszę się, że ją wykończyłam. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 RedHairCare Blog , Blogger