Kallos Hair Pro-Tox: kolejny włosowy ulubieniec

Do tej recenzji zabierałam się jak przysłowiowa sójka za morze ;) Maskę Kallosa Pro-Tox w użyciu mam już od kilku miesięcy i jestem nieustannie z niej zadowolona. Mimo iż miałam kilka Kallosów i z większości byłam zadowolona to ta wygrywa, gdyż nie mam ochoty na testy żadnej innej maski- ta wystarcza mi w 100%.

Jeśli jesteście ciekawe czym mnie ta maska zaczarowała to zapraszam niżej!




W składzie znajdziemy:

Aqua -
woda
Cetearyl Alcohol - emolient tłusty
Cetrimonium Chloride - substancja kondycjonująca
Olea Europaea Oil - oliwa z oliwek
Cocos Nucifera Oil - olej kokosowy

Parfum - zapach
Cyclopentasiloxane - emolient ; silikon lotny
Dimethiconol - emolient suchy ; silikon przyjazny włosom
Panthenol - pantenol
Hydrolized Keratin - hydrolizowana keratyna
Soluble Collagen - hydrolizowany kolagen

Sodium Hyaluronate - humektant
Citric Acid - regulator pH
Propylene Glycol- humektant
Benzyl Alcohol - konserwant
Methylchloroisothiazolinone- konserwant
Methylisothiazolinone -konserwant


W zasadzie mamy tu wszystko czego moje włosy potrzebują, więc jej działaniu się nie dziwię ;)
Zapach jest jednym z najmniej nużących spośród Kallosów, nie męczy nosa ani głowy nawet przy tak długim i częstym użytkowaniu.

Jej konsystencja jest budyniowa, świetnie wprasowuje się ją na szybko we włosy, gdyż produkt nie ucieka z rąk, a zostaje na włosach.



Moje sposoby na stosowanie maski to przede wszystkim ulubione wprasowanie w świeżo umyte włosy. Wykonując ruchy z góry na dół wygładzam włosy za jej pomocą. Nie jest konieczne trzymanie jej na głowie dłużej niż 5-10 minut, na co w zasadzie już od dawna brakuje mi czasu i bardzo się cieszę że tak tania i wydajna maska daje tu radę.

Włosy po jej użyciu są jedwabiste, pełne objętości i blasku. Rozczesują się bezproblemowo. Nie mam problemu z obciążeniem, sklejeniem, puszeniem włosów- maska działa z każdym użytym szamponem, czy jest to mocny ziołowy zdzierak czy łagodny płyn pozbawiony SLS-ów. Jeżeli mam okazję myć włosy szamponem który robi z moich włosów splątaną masakrę (czasem się zdarza) to Kallos Pro-Tox jest jedynym produktem który ratuje sytuację na mojej głowie.

Zdjęcie po użyciu tej maski, i wcześniejszym myciu szamponem Herbal Essences Volume:

____________

Nie twierdzę że nie używam innych produktów, gdyż jeszcze zmagam się z denkowaniem zapasów, które niegdyś nałogowo robiłam, jednakże idzie mi to opornie widząc w zasięgu ręki maskę idealną po której włosy zawsze wyglądają dobrze :)

P.S. Na dniach zapraszam na aktualizację włosową, która się pisze.

Pozdrawiam, Aneta

10 komentarzy:

  1. ślicznie Twojej włosy teraz wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Włosy piękne :)
    Ja niestety mam szlaban na zakupy włosowe na razie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam tą maskę, ale użyłam dopiero 3 razy i póki co szału nie ma ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z chęcią wypróbuję ją przy najbliższej okazji :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie miałam jej ale chyba się nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Włosy piękne :) chyba musze zakupic

    OdpowiedzUsuń
  7. To też mój ulubieniec :)
    Pod recenzją podpisuję się obiema rękami :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie Kallosy sprawdzają się do tuningowania. Same dają średni efekt :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam ją jeszcze pod starą nazwą :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam ją! Jak dla mnie najlepsza, ratuje mi włosy! :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 RedHairCare Blog , Blogger