Niedziela dla włosów 47

Dawno mnie tu nie było, wyjaśnienie wszelkich spraw na uczelni, adopcja kotków i praca trochę mnie odciąga od komputera i od blogowania, ale dziś się melduję z niedzielą dla włosów ;)

Niestety nie mogę jej zaliczyć do udanej, właśnie skończyłam ponowne mycie głowy, gdyż świeżość włosów przetrwała ledwie dzień, a jutro już z taką 'fryzurą' wyglądałabym na brudaska...


Dziś (!) rano umyłam włosy żelem Facelle, który zawsze radził sobie z ich domyciem jeśli nie były zbytnio przetłuszczone lub przestylizowane. Odpuściłam sobie nakładanie oleju na noc, więc pomyślałam że to dobry pomysł użyć czegoś delikatnego i tak jak pomyślałam tak zrobiłam. W trakcie mycia wszystko wyglądało ok i być może tak zostałoby, gdyby nie fakt że wpadła  mi w ręce butla balsamu agafii i nałożyłam go na skalp :c Po 5 minutach spłukałam go z włosów i zrobiłam płukankę z przegotowaną wodą i octem jabłkowym. Włosy były niesamowicie delikatne i śliskie jeszcze zanim je wysuszyłam, więc uradowana zostawiłam je w spokoju. 
Po wyschnięciu okazało się że końcówki się spuszyły i/lub zmieniły się w strąki a u nasady tak do końca to domyte nie jest..... Miałam nadzieję że chociaż do rana wytrzymam, ale niestety cały skalp mnie tak swędział i piekł że wieczorem umyłam włosy ponownie (i siedzę właśnie z mokrą głową), tym razem samym szamponem Garniera z białą glinką i póki co sytuacja wydaje się być opanowana :)

Podejrzewam że termin balsamu się już kończy, bo coś mi się wydaje że otworzyłam go ponad rok temu, ale nie jestem tego pewna. Ogólnie rzecz ujmując na długości ok, na skalp nie nadaje się on nic a nic.


Trio które użyłam:




Nie będę Was zamęczać zdjęciami włosów w złym stanie, ale na moim profilu na Instagramie-klik jest jeszcze jedno zdjęcie z dzisiaj.

Kolejny raz mam nauczkę z nakładaniem czegoś innego niż szampon na skalp, który potrafi się na wszystko obrazić i płatać mi takie figle w takiej nieprzyjemnej postaci :) Oby jak najmniej takich 'trafionych' eksperymentalnych pomysłów!


PS.
Nie sugerujcie się aż tak bardzo moim kolorem włosów bo naprawdę wygląda on przeróżnie, zależnie od światła i dnia od farbowania :)


Pozdrawiam,
Aneta



17 komentarzy:

  1. jak zawsze wyglądają ładnie,więc nie wiem czego się czepiasz :D u mnie za to rosną jak szalone od drożdży ale lecą z kucyka, straciłam już na pewno z 4 ,5 cm ;/ a i robiłąm własny ocet, wyzedł pięknie,ale zakręciłam go i zrobiło się wino :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze tak pięknie błyszczą, że mocno zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie po Facelle był meeega łupież. Jakiś czas temu miałam tak przy olejowaniu, że było jedno miejsce na włosach, gdzie nie mogłam domyć oleju i jedno pasmo było wiecznie tłuste..Nawet nie wiem kiedy to się skończyło :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne włoski :) Ja myję płynem Facelle włosy i jestem bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też go bardzo lubiłam, ale miałam jakąś półroczną przerwę, jak nie dłuższą :/

      Usuń
  5. U mnie Facelle też się nie sprawdził niestety. Tak jak Ty miałam po nim niedomyte włosy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda że tak wyszlo z tym balsamem

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie dlatego spisuję w tabeli, kiedy otwieram dany kosmetyk ;) Wtedy łatwiej pilnować tych 12, 24 czy 36 miesięcy od otwarcia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam taki ambitny plan, ale skończyło się jak się skończyło, staram być na bieżąco, co różnie mi wychodzi :D

      Usuń
  8. Ja jestem zachwycona efektem jaki uzyskałaś na włosach ;) Wiele razy stosowałam Facelle do mycia włosów i byłam zachwycona efektem, chyba wrócę do niego ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. No bywa z odżywkami/maskami na skalpie, ale człowiek się uczy na swoich błędach :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę w końcu wybrać się do sklepu po ocet jabłkowy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne włosy! :-D Chciałabym takie :-p

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiepsko, ze sie lepetyna nie domyla ;) Na zdjeciu wlosy prezentuja sie pieknie :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 RedHairCare Blog , Blogger