Chciałabym się z Wami podzielić relacją z wyjazdu do Pragi. Być może komuś się post przyda, szczególnie jeśli planuje wyjazd w ten rejon na własną rękę. W moim przypadku mimo tego że jest milion innych postów to ciężko było znaleźć coś co mnie zadowoli, szczególnie jeśli chodzi o aktualne informacje ;)
[Nazwy miejsc i stron są podlinkowane w nazwie]
Zaczynając od początku...
Na tegoroczne Walentynki uciekliśmy do Pragi. I nie był to spontan :) Hotel zarezerwowałam na stronie HRS już w listopadzie, gdyż cena była przyzwoita, a i same urlopy i dogadanie się nie warto zostawiać na ostatnią chwilę, tym bardziej że jechaliśmy w czwórkę ;)
DOJAZD
Dojazd wybraliśmy autem. Raz że szybciej a dwa że u nas jest dość kiepska komunikacja z większymi miastami typu Praga i wybierając PolskiegoBusa/Flixbusa i podobne wyszłoby nam nawet drożej, bo musielibyśmy dojechać do Poznania lub Wrocławia- a jak pisałam to bez sensu przy czterech osobach :)
HOTEL
Na stronie HRS deals była dostępna oferta w hotelu znajdującym się w bardzo bliskim sąsiedztwie Zamku, był to Jeleni Dvur. W cenę mieliśmy wliczone śniadanie w formie bufetu oraz parking:) Pokoje były dwuosobowe z jednym łóżkiem podwójnym. Do wyboru były 2 rodzaje pokoi, ja wybrałam wersję Standard bez widoku na zamek, ale za dodatkową dopłatą możliwa była rezerwacja w pokoju właśnie z takim widokiem. Dla mnie to było bez znaczenia, bo z hotelu korzystaliśmy do spania i do zjedzenia śniadania i nie było większej potrzeby na wydawanie pieniędzy na pokój z lepszym widokiem :)
Sam pokój był urządzony bez szału, ale poprawnie. U nas trochę śmierdziała wykładziną i spaliśmy przy uchylonym oknie. Na wyposażeniu mieliśmy oprócz łóżka dużą szafę, sejf, 2 krzesła, stoliki nocne oraz biurko na którym stał mini bar- oczywiście za dodatkową opłatą można było coś sobie z niego wybrać ;)
W łazience było czysto, niestety była wanna zamiast prysznica, ale daliśmy radę. Przy grzanej podłodze wybaczyliśmy ten minus, za taką cenę i na dwie noce to nie było źle:)
JEDZENIE
Oj tu to się naszukałam i naczytałam miliona opinii, poleceń i ostrzeżeń gdzie jeść, a gdzie omijać szerokim łukiem, a i tak wyszło że na dobrze ocenianym i polecanym miejscu się przejechaliśmy :)
Pierwszego dnia nasze spacerowanie było dość chaotyczne, bo coś tam pamiętaliśmy z jednodniowej wycieczki z maja, ale i tak się lekko pogubiliśmy w tych uliczkach.
Zaplanowaliśmy odwiedzić sobie miejsce które w zasadzie najwięcej ma dobrych opinii na blogach podróżniczych a dokładnie mowa o restauracji Stare Casy.
Miało być tanio, smacznie i przyzwoicie jak na Pragę. Niestety jedzenie okazało się być jedynie poprawne, w ilości małej, nieco niedoprawione i nie aż tak tanie :) Dodatkowo kelnerzy chodzili nerwowo zerkając co wziąć ze stołu co było bardzo irytujące. Po poproszeniu o rachunek Pan podał nam kwotę mówiąc że to bez napiwku, zaznaczając -BEZ NAPIWKU- dając nam do zrozumienia że napiwek przydałoby się dać. Mój TŻ oczywiście dał kilka koron, choć moim zdaniem za tą obsługę to się nie należało ;) Miejsce samo w sobie obskurne, nie jadło się tam miło.Uciekliśmy szybko i doszliśmy do wniosku że pierwszy i ostatni raz tam wstąpiliśmy. Obsługa rozumie polski.
Koszt 2 obiadów + 2 piw ok. 500 koron
Drugiego dnia po śniadaniu wybraliśmy się znów na Stare Miasto a póżniej na wzgórze Petrin. Tam na parterze wieży jest bar z którego skorzystaliśmy. Zamówiliśmy sobie panini oraz kawę. Panini to takie kanapeczki które są zapiekane w takim jakby tosterze- były bardzo spoko, taki ciepły szybki posiłek. Cena jednej to 89 kC. Zamówiliśmy też sobie po kawie cena jednej 59 kC + aromat 10 kC. Kawa- w smaku bardzo dobra, jej ilość to pół kubeczka, więc troszkę drogi interes ;) Wyszliśmy sobie na taras i zjedliśmy na dworze. Nie było kelnerów ani obsługi, nikt nas 'nie wyganiał'.
Za 2 panini i 2 kawy z aromatem zapłaciliśmy 230 kC, ale tylko dlatego bo nam Pani nie doliczyła jednego panini, ale się zorientowaliśmy po powrocie do hotelu licząc korony ;) Tu komunikowaliśmy się po angielsku, ale po polsku pewnie też dałoby radę.
Miejsce które odwiedzaliśmy z wycieczką w maju i którego nazwy nie pamiętaliśmy znaleźliśmy przez totalny przypadek. Przypadek który uratował nasze gastronomiczne chciejstwa z Pragi. Mowa tu o restauracji u Zlothego Slonia.
Jedzenie miazga! To po to się jedzie do Pragi :) do tego wspaniały ciemny Kozel i obiad nas zabiły do ranka następnego dnia. Ceny bardzo przyjemne jak na centrum. Mój smażony ser kosztował 145 kC, ciemny, lany Kozel 0,3l około 29kC. Do sera można zamówić sobie tam frytki albo ziemniaki, ja się zagapiłam i dostałam sam ser z sosem tatarskim, ale było też mega dobre :) Mój TŻ zamówił dla siebie gulasz w chlebku za około 220 kC i 0,5l Pilsnera. Gulasz pachniał gulaszem, aż ciarki mnie przeszły jak powąchałam. Obsługa nienachalna. Ideał jak dla mnie! Nikt nerwowo nie chodził, nie zabierał nic ze stołu jak ledwo widelec odłożyłam. Za 2 mega pyszne, syte obiady zapłaciliśmy około 600 kC z napiwkiem. Tu warto wejść i zjeść. Obsługa rozumie polski.
Wracając z Petrin nie mieliśmy sił wracać na Stare Miasto i stwierdziliśmy 'ahoj przygodo' i ruszyliśmy szukać jedzonka po drodze od Klasztoru na Strachowie do Zamku. Weszliśmy do 2 miejsc i szybko uciekliśmy. Szukanie na własną rękę miejsca gdzie warto zjeść w Pradze nie warto zaczynać w tym miejscu ;) Ceny z kosmosu, np mój smażony ser w jednym lokalu 350 kC! W drugim smród taki że po wejściu na niecałe 5 minut tak śmierdzieliśmy jedzeniem aż się niedobrze robiło:/ Po tych dwóch miejscach poddaliśmy się i poszliśmy na Stare Miasto :)
Oczywiście skusiliśmy się na Trdelniki! Kupiliśmy je obok wejścia na Most Karola- pychotki! W dodatku świeże, a kolejka długaśna :)
Niepisane zasady jedzenia w Pradze:
1. Nie wchodzić jeśli są naganiacze na zewnątrz i zapraszają do środka - coś musi tam śmierdzieć.
2. Uwaga na reklamy na zewnątrz- w środku okazuje się że cena 10x wyższa
3. Czesi lubią doliczać za obsługę do paragonu, bez zapytania o zgodę.
4. Przekąski na stole też mają swoją cenę, w jednym miejscu była mikro miseczka z czipsami z schowaną ceną 43kC :)
ZWIEDZANIE
Ze względu na porę roku odpuściliśmy sobie parki. Oprócz starego miasta odwiedziliśmy wzgórze Petrin na którą wybraliśmy się kolejką. Bilet kosztuje 24kc, można kupić je w automacie w miejscu z którego kolejka odjeżdża. Nie zapuszczaliśmy się w dalsze zakątki miasta, za mało czasu na to było, ale nie wykluczamy że w tym roku jeszcze raz się nie wybierzemy ale jak już będzie bardziej zielono ;)
W ciągu naszej wyprawy byliśmy kilkakrotnie na Moście Karola - o każdej porze jest tu pełno ludzi;)
Zobaczyliśmy min. Orloja, Kościół Najświętszej Marii Panny przed Tynem, Zamek Szwarcenbergów. W kompleks zabudowań zamku nie wchodziliśmy- szkoda było nam czasu na stanie w gigantycznej kolejce - może innym razem :)
[Nazwy miejsc i stron są podlinkowane w nazwie]
Zaczynając od początku...
Na tegoroczne Walentynki uciekliśmy do Pragi. I nie był to spontan :) Hotel zarezerwowałam na stronie HRS już w listopadzie, gdyż cena była przyzwoita, a i same urlopy i dogadanie się nie warto zostawiać na ostatnią chwilę, tym bardziej że jechaliśmy w czwórkę ;)
DOJAZD
Dojazd wybraliśmy autem. Raz że szybciej a dwa że u nas jest dość kiepska komunikacja z większymi miastami typu Praga i wybierając PolskiegoBusa/Flixbusa i podobne wyszłoby nam nawet drożej, bo musielibyśmy dojechać do Poznania lub Wrocławia- a jak pisałam to bez sensu przy czterech osobach :)
HOTEL
Na stronie HRS deals była dostępna oferta w hotelu znajdującym się w bardzo bliskim sąsiedztwie Zamku, był to Jeleni Dvur. W cenę mieliśmy wliczone śniadanie w formie bufetu oraz parking:) Pokoje były dwuosobowe z jednym łóżkiem podwójnym. Do wyboru były 2 rodzaje pokoi, ja wybrałam wersję Standard bez widoku na zamek, ale za dodatkową dopłatą możliwa była rezerwacja w pokoju właśnie z takim widokiem. Dla mnie to było bez znaczenia, bo z hotelu korzystaliśmy do spania i do zjedzenia śniadania i nie było większej potrzeby na wydawanie pieniędzy na pokój z lepszym widokiem :)
1.2.3. Pokój w środku
4. Widok z okien
W łazience było czysto, niestety była wanna zamiast prysznica, ale daliśmy radę. Przy grzanej podłodze wybaczyliśmy ten minus, za taką cenę i na dwie noce to nie było źle:)
1.Hotel
2.Widok z parkingu
JEDZENIE
Oj tu to się naszukałam i naczytałam miliona opinii, poleceń i ostrzeżeń gdzie jeść, a gdzie omijać szerokim łukiem, a i tak wyszło że na dobrze ocenianym i polecanym miejscu się przejechaliśmy :)
Pierwszego dnia nasze spacerowanie było dość chaotyczne, bo coś tam pamiętaliśmy z jednodniowej wycieczki z maja, ale i tak się lekko pogubiliśmy w tych uliczkach.
Zaplanowaliśmy odwiedzić sobie miejsce które w zasadzie najwięcej ma dobrych opinii na blogach podróżniczych a dokładnie mowa o restauracji Stare Casy.
Miało być tanio, smacznie i przyzwoicie jak na Pragę. Niestety jedzenie okazało się być jedynie poprawne, w ilości małej, nieco niedoprawione i nie aż tak tanie :) Dodatkowo kelnerzy chodzili nerwowo zerkając co wziąć ze stołu co było bardzo irytujące. Po poproszeniu o rachunek Pan podał nam kwotę mówiąc że to bez napiwku, zaznaczając -BEZ NAPIWKU- dając nam do zrozumienia że napiwek przydałoby się dać. Mój TŻ oczywiście dał kilka koron, choć moim zdaniem za tą obsługę to się nie należało ;) Miejsce samo w sobie obskurne, nie jadło się tam miło.Uciekliśmy szybko i doszliśmy do wniosku że pierwszy i ostatni raz tam wstąpiliśmy. Obsługa rozumie polski.
Koszt 2 obiadów + 2 piw ok. 500 koron
Drugiego dnia po śniadaniu wybraliśmy się znów na Stare Miasto a póżniej na wzgórze Petrin. Tam na parterze wieży jest bar z którego skorzystaliśmy. Zamówiliśmy sobie panini oraz kawę. Panini to takie kanapeczki które są zapiekane w takim jakby tosterze- były bardzo spoko, taki ciepły szybki posiłek. Cena jednej to 89 kC. Zamówiliśmy też sobie po kawie cena jednej 59 kC + aromat 10 kC. Kawa- w smaku bardzo dobra, jej ilość to pół kubeczka, więc troszkę drogi interes ;) Wyszliśmy sobie na taras i zjedliśmy na dworze. Nie było kelnerów ani obsługi, nikt nas 'nie wyganiał'.
Za 2 panini i 2 kawy z aromatem zapłaciliśmy 230 kC, ale tylko dlatego bo nam Pani nie doliczyła jednego panini, ale się zorientowaliśmy po powrocie do hotelu licząc korony ;) Tu komunikowaliśmy się po angielsku, ale po polsku pewnie też dałoby radę.
Miejsce które odwiedzaliśmy z wycieczką w maju i którego nazwy nie pamiętaliśmy znaleźliśmy przez totalny przypadek. Przypadek który uratował nasze gastronomiczne chciejstwa z Pragi. Mowa tu o restauracji u Zlothego Slonia.
Jedzenie miazga! To po to się jedzie do Pragi :) do tego wspaniały ciemny Kozel i obiad nas zabiły do ranka następnego dnia. Ceny bardzo przyjemne jak na centrum. Mój smażony ser kosztował 145 kC, ciemny, lany Kozel 0,3l około 29kC. Do sera można zamówić sobie tam frytki albo ziemniaki, ja się zagapiłam i dostałam sam ser z sosem tatarskim, ale było też mega dobre :) Mój TŻ zamówił dla siebie gulasz w chlebku za około 220 kC i 0,5l Pilsnera. Gulasz pachniał gulaszem, aż ciarki mnie przeszły jak powąchałam. Obsługa nienachalna. Ideał jak dla mnie! Nikt nerwowo nie chodził, nie zabierał nic ze stołu jak ledwo widelec odłożyłam. Za 2 mega pyszne, syte obiady zapłaciliśmy około 600 kC z napiwkiem. Tu warto wejść i zjeść. Obsługa rozumie polski.
Wracając z Petrin nie mieliśmy sił wracać na Stare Miasto i stwierdziliśmy 'ahoj przygodo' i ruszyliśmy szukać jedzonka po drodze od Klasztoru na Strachowie do Zamku. Weszliśmy do 2 miejsc i szybko uciekliśmy. Szukanie na własną rękę miejsca gdzie warto zjeść w Pradze nie warto zaczynać w tym miejscu ;) Ceny z kosmosu, np mój smażony ser w jednym lokalu 350 kC! W drugim smród taki że po wejściu na niecałe 5 minut tak śmierdzieliśmy jedzeniem aż się niedobrze robiło:/ Po tych dwóch miejscach poddaliśmy się i poszliśmy na Stare Miasto :)
Oczywiście skusiliśmy się na Trdelniki! Kupiliśmy je obok wejścia na Most Karola- pychotki! W dodatku świeże, a kolejka długaśna :)
Niepisane zasady jedzenia w Pradze:
1. Nie wchodzić jeśli są naganiacze na zewnątrz i zapraszają do środka - coś musi tam śmierdzieć.
2. Uwaga na reklamy na zewnątrz- w środku okazuje się że cena 10x wyższa
3. Czesi lubią doliczać za obsługę do paragonu, bez zapytania o zgodę.
4. Przekąski na stole też mają swoją cenę, w jednym miejscu była mikro miseczka z czipsami z schowaną ceną 43kC :)
ZWIEDZANIE
Ze względu na porę roku odpuściliśmy sobie parki. Oprócz starego miasta odwiedziliśmy wzgórze Petrin na którą wybraliśmy się kolejką. Bilet kosztuje 24kc, można kupić je w automacie w miejscu z którego kolejka odjeżdża. Nie zapuszczaliśmy się w dalsze zakątki miasta, za mało czasu na to było, ale nie wykluczamy że w tym roku jeszcze raz się nie wybierzemy ale jak już będzie bardziej zielono ;)
W ciągu naszej wyprawy byliśmy kilkakrotnie na Moście Karola - o każdej porze jest tu pełno ludzi;)
Zobaczyliśmy min. Orloja, Kościół Najświętszej Marii Panny przed Tynem, Zamek Szwarcenbergów. W kompleks zabudowań zamku nie wchodziliśmy- szkoda było nam czasu na stanie w gigantycznej kolejce - może innym razem :)
1. Jedna ze strażnic przed Mostem Karola
2. Przed Orlojem
3. Przykład pięknych zabudowań
1.Widok z Mostu Karola na Zamek
2.3.Widok na Most Karola
4. Widok z Mostu na Wełtawę
1. Wieża Petrin
2.3. Widok z kolejki na zamek
Pamiątkowe lusterko przypominające wyglądem praski zegar atronomiczny
Nie mogło zabraknąć zdjęcia włosów :D
Post nie jest sponsorowany jakby się ktoś pytał- opisuję własne doświadczenia! Mam nadzieję że komuś się to przyda :)
......
W SKRÓCIE:
Praga jest piękna- ale tylko centrum, wjeżdżając autem można się przerazić przedmieścia.
Na starym mieście polecam zjeść u Zlothego Slonia.
Warte uwagi są szybkie kanapeczki Panini jeżeli wybierzemy się na wzgórze Petrin.
Piwo jest genialne - ja jestem zwolenniczką ciemnego Kozela.
Hotel był bardzo w porządku - dodatkowo obsługa rozumiała polski. Zapłaciliśmy 78 euro za 2 noce/2osoby ze śniadaniami :)
Nie polecam restauracji Zlote Casy - jak dla mnie to była melina niewarta uwagi, nie rozumiem jej fenomenu na blogach podróżniczych.
Na zakupy spożywcze jeśli potrzeba to w centrum jest Tesco Express - link do mapy.